Zaczął się sezon na zawody jeździeckie na świeżym powietrzu. Im ze swoim koniem, Huzarem, długo ćwiczyli, aby być w formie i wystartować w pierwszych wiosennych konkurencjach w ujeżdżeniu. Ich trener był bardzo zadowolony z poczynionych przez zimę postępów na hali. Jednak dawno nie robili figur na zewnątrz, a w ich stajni właściwie nie było czworoboku w tych warunkach, bo trochę popadało i zrobiło się błoto zamiast piasku na maneżu. Niestety właściwością Huzara było pozimowe banie się wszystkiego, co znajdowało się na jego drodze.
Straszne ogrodzenie
Po przyjechaniu na zawody i wypakowaniu zwierzęcia z koniowozu ukazał się jego nieznośny charakter. Dookoła placu boju uczestników rozstawione były eventowe ogrodzenia przenośne. Małe, białe płoteczki dookoła czworoboku, duże wokół rozprężalni dla koni, ogrodzenie z siatki otaczające całą powierzchnię zawodów. Wszystkie były dla Huzara przerażające i zabójcze. Jak to u roślinożerców bywa, dominował zmysł ucieczki. Właścicielka starała się nad nim panować, ale zawody uznała już za przegrane, nie dała jednak nieparzystokopytnemu forów i zmagała się z nim pośród kolorowych przeszkód, białych palisad i czarnych granic z siatki. Ogrom czynników stresogennych był zatrważający. Im chciała jednak pokazać swojemu koniowi, że ogrodzenie przenośne nie są w stanie zrobić mu krzywdy i podjeżdżała do nich tak blisko i tak długo, aż zwierzę zrozumiało swój błąd i w mig uspokoiło skołatane nerwy.
Gdy wśród uczestników wzrastało napięcie, Im i Huzar coraz bardziej się rozluźniali, coraz bardziej ze sobą zgrywali. Ich jazda przypominała bardziej taniec lub lot niż twarde stąpanie po ziemi. Kiedy nadeszła ich kolej na występ, nikt nie miał wątpliwości, że jest to para faworytów. Tak się też stało, wygrali z wynikiem 87,9%, co dawało im dość dużą przewagę nad resztą zawodników.