Na pewno też jako kobiety, macie czasami taki dzień, że budzicie się, a na Waszej twarzy jest pełno niedoskonałości, które powodują, że cały humor znika w przeciągu kilku sekund. Tak właśnie stało się u mnie, gdy przed randką mnie tak paskudnie wysypało.
Koleżanka i jej podkład kryjący mnie ratują
Ogólnie, miałam już takie plany, że nie wyjdę z domu, napiszę do faceta, że coś mi wypadło, i nie jestem w stanie przybyć. Jednak moja współlokatorka, gdy dowiedziała się o moich planach, natychmiast przyszła z pomocą. Mówiła, że żadna krostka nie jest warta zrezygnowania z randki z tak fajnym facetem jak mój. Jak go oleję, to więcej się może ze mną nie spotkać. Wyciągnęła podkład kryjący i powiedziała, że zaraz zaradzimy temu problemowi. Podkład był w formie takiego pudru, sprasowany, jak to się mówi. Niby w pudełku jak puder, ale w kremie, coś dziwnego. Co chwilę wymyślają jakieś nowości. Tak samo jak te palety do makijażu, ilość kolorów, w jakich można sobie chodzić jest niesamowita. Co chwila jakiś nowy odcień wychodzi. No i moja koleżanka zajęła się makijażem. Podkład idealnie sobie poradził, i szczerze mówiąc, nie było w ogóle widać tych moich niedoskonałości. Faktycznie, jego nazwa ”kryjący” pasowała do opisu. Bo zakrył mi wszystko, co miał zakryć. Dobrze, że paznokci nie musiałam malować, bo miałam lakier hybrydowy, więc czasu trochę zaoszczędziłam i było ok. Ubrałam się ładnie, ale nie przesadnie, paleta cieni jasnych okazała się być najbardziej odpowiednia, ale też wiadomo, makijaż niezbyt widoczny. I mogłam wyruszać.
Czasami warto mieć przyjaciół u swojego boku, i nie zostawiać swoich problemów samym sobie. Warto dzielić się nimi z innymi, bo czasami ktoś ma magiczną receptę na to, jak ten problem rozwiązać. Tak jak to się stało w moim przypadku.